Mocne akcenty należy zostawić na koniec. Na koniec była Aleksandria i trochę Kairu. I te akcenty.
Zaczęło się od kilku telefonów jeszcze wieczorem w autobusie z Mansoury do Aleksandrii. Na przykład telefon od Aliego z zapytaniem ile samochodów potrzeba na moje i Kaśki bagaże. Albo rozmowa z Shereef'em, ale jak się okazało na przystanku chwilę później, zupełnie innym Shereef'em niż nam się wydawało wcześniej. W ten sposób z przystanku odebrał mnie i Kaśkę obcy mężczyzna i zawiózł do swojego domu. Roztoczył nad nami opiekę z serii "24 h", głównie dlatego, że był kuzynem Aliego (bohater pierwszej wycieczki Port Side- Aleksandria), a trochę pewnie dlatego, że był samotnym, starym jak na Egipt kawalerem (24 lata). Od pierwszego wieczoru, po ostatni dzień woził nas po Aleksandrii swoją 27-mio letnią Ładą, której możliwości miałam przyjemność docenić dopiero kolejnego dnia (wyciągnęła 110 km/h wioząc siedem osób na pokładzie). Bo w Egipcie ruskie znaczy dobre, a wspomniana 27-letnia łada kosztuje 4 tys$. Podobną ładę kilkanaście lat temu rozbił mój wujek, a ja pamiętam doskonale jak gwizdnęliśmy z bratem z miejsca wypadku znaczek łady- aż się łza kręci w oku. Szalenie stałam się sentymentalna na emigracji. Mam nawet zdjęcie z fiatem 126p.
Dzień na zwiedzanie. Najpierw letnia rezydencja prezydencka na brzegu morza, w około kapitalny ogród. Fajnie być prezydentem Egiptu- nie dość, że się długo żyje, to jeszcze takie rezydencje się posiada. Pozostałe zawody już nie są tu takie fajne. Potem była Biblioteka Aleksandryjska ze znalezionym na najwyższym piętrze raportem WHO na temat stanu opieki psychiatrycznej w Polsce, cytadela i uliczki, targi, potężne mosty. Pięknie. Wreszcie zwiedzamy szybko, wreszcie dynamicznie. Wieczorem spotykamy się z grupą ex-change studentów, słuchamy narzekania jednych na marazm i opieszałość drugich. Już wiem, że warto się było od nich oddzielić. Na własną rękę możliwości są dużo większe. Problemem jest tylko towarzyska ekwilibrystyka, wynikająca z tego, że umówiłyśmy się w Aleksandrii jednocześnie z Alim i z Ahmedem. Teraz już wiem, że arab arabowi wilkiem, a kiedy umawiasz się z arabem umawiasz się też z jego kolegami.
Trochę czasu tu, trochę czasu tam. W sumie trzy dni na plażach Morza Śródziemnego. Duże fale, słońce i pełen chillout. Jeśli coś mnie zaskoczyło, to chyba tylko możliwość palenia sheeshy na plaży. To jak mała wisienka na ogromnym deserze z bita śmietaną. Mogłabym też napisać, że przystojni arabowie wcale dobrze nie całują, ale kto mi uwierzy? ;)
Chciałabym wrócić do Aleksandrii, bo to najpiękniejsze miasto w Egipcie. Najbardziej przyjazne, różnorodne. Krzyże prawosławnych kościołów puszczały do mnie ekumeniczne oko. Morska bryza niosła wieczorem ulgę, a przebiegnięcie 14-sto pasmowej ulicy okazało się nie-takie-trudne. Chciałabym wrócić do Aleksandrii. Tak sobie myślałam jadąc "high-way'em" do Kairu ciemną, egipską nocą. Choćby po to, żeby pojeździć pociągami i tramwajami- bo nie wszystko udało mi się zrobić w i zobaczyć w 3,5 tygodnia. Chciałabym wrócić kiedyś i z ulgą zauważyć mniejszą liczbę policjantów na ulicach. Przynajmniej tych groźnych- z krótkimi karabinami. Okazało się bowiem, że policjanci dzielą się tu na groźnych i tych dla picu. Jedni mają sprawne krótkie karabinki (100 pocisków/10 s.), a drudzy ogromne ruskie karabiny- absolutnie niesprawne. Wierzę, że jeszcze będzie tu normalnie.
Pół nocy w podróży i pół w Kairze złożyło się w sumie na ostatnią noc w Egipcie. Nie było czasu na sen. Były świeże soki owocowe w McSoku (działa jak McDrive, tylko że kupuje się soki), ostatnia sheesha, ostatnia kawa, ostatni spacer i rozmowy do rana z opiekującym się nami Ahmedem. Wzruszenie i żal, że to już koniec. A w końcu zmęczenie.
Potem już tylko lotnisko Cairo International. Po kairskim lotnisku poradzę sobie na każdym innym. To była dżungla. Tłum ludzi, brak kolejek, chaos, chaos, chaos. W toalecie zamiast dozownika z mydłem- dziewczyna z kubeczkiem plastikowym z mydłem w płynie w środku. Ale o możliwościach zatrudnienia w Egipcie już kiedyś było.
Po tygodniu w Polsce Egipt wydaje się snem, ale to dobry sen. I taki egzotyczny.
... ::: The End ::: ...
ps2. dziękuję wszystkim tak za uwagę jaki i za wszystkie przesłane oznaki uwagi :)